Jeden pączek pochłonięty i chyba na tym poprzestanę. Zauważyłam, że w niektórych miejscach przybyło mi trochę tłuszczyku. Zima najwidoczniej mu służy ;-), a że chciałabym jakoś się w tę moją ślubną suknię wcisnąć, to pora się nieco ograniczyć. Nieco, bo za bardzo lubię słodkie, żeby je całkowicie odstawić. Wczoraj R., któremu notabene tu i ówdzie również przybyło, zaproponował wspólne ćwiczenia. Mamy od dziś zacząć, jak będzie zobaczymy :-).
Co do obrączek, które przedwczoraj jechaliśmy oglądać i teoretycznie zamawiać, to wymiękliśmy, kiedy pan złotnik określił ich cenę. Swoją drogą szkoda, że nie umieszcza tych cen obok zdjęć w internecie. Zaoszczędzilibyśmy sobie przedzierania się przez miasto w takich korkach. Dziś idziemy do kolejnego jubilera, poleconego przez P., która zapewnia, że tamtejsze ceny będą nam odpowiadać. Na to liczę, bo czas najwyższy coś wybrać.
A ostatnie dni ferii zapowiadają się bardzo ciekawie. Jutro babska imprezka z P. i O. (R. wybywa ze znajomymi ze starej pracy), w sobotę kabareton z A. i M., a w niedzielę również z nimi obiad w ich i naszym weselnym lokalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz