Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

środa, 27 lipca 2011

Subiektywnie.

Moje Dziecko jest najwspanialsze i najkochańsze na świecie!!! I najpiękniej na świecie mówi "mama"!!! :-) :-) :-)

piątek, 22 lipca 2011

Po wynikach i wizycie.

Odebraliśmy dziś z Matim Jego wyniki. Wszystko pięknie w normie poza tym nieszczęsnym żelazem. Miałaś rację Druga Kreseczko. To o to tu się rozchodzi. Dostaliśmy, a raczej Mati dostał, "Ferrum" i już rozpoczęłam podawanie. Mamy tak podawać raz dziennie (po 2ml) a oprócz tego jeszcze witaminę C (dwa razy po cztery kropelki) i oczywiście różne "żelazne" produkty. Po dwóch tygodniach kontrolna morfologia (ponoć tym razem wystarczy z paluszka, zobaczymy) i okaże się co dalej.

A tak poza tym to dobija mnie pogoda. Od dwóch dni pada, w zasadzie chyba bez przerw, bo takowych w ogóle nie kojarzę. Siedzimy w domu i się kisimy. Nasz dzisiejszy spacer to droga do przychodni i z powrotem. Mamy środek lipca a ja, jak tak dalej pójdzie, chyba dostanę jesiennej deprechy.

czwartek, 21 lipca 2011

Po badaniach.

Jesteśmy po wizycie w laboratorium. Mocz udało się jakoś złapać, chociaż pierwszy woreczek poszedł na zmarnowanie. Na szczęście kupiłam dwa :-). Pobieranie krwi to niestety masakra, chyba że tylko ja tak na to patrzę, bo jako mamie ciężko mi było. Po pierwsze krew pobierano Matiemu z żyły a nie z paluszka (spodziewałam się tego drugiego). Po drugie pielęgniarka zaczęła od prawej rączki, w którą nie mogła się wkłuć. Trzeba było łapkę zmieniać i z lewej już jakoś poszło. Mati oczywiście płakał okropnie. Po trzecie po pobraniu źle przyklejono plasterek i spodnie Mateuszka oraz moja marynarka zaplamione były krwią. Te plamy to oczywiście żaden problem. Już ich zresztą nie ma. Ale, kurczę no... jak już przyklejają to mogliby robić to porządnie. No nic. Teraz czekamy na wyniki, będą jutro o 11.00. Potem wizyta u Pani Doktor, zobaczymy co powie.

Z innych spraw, to trwają u nas intensywne poszukiwania nowego lokum. Znaleźliśmy bardzo fajne mieszkanko na naszym szczecińskim Pogodnie. Możliwe, że się na nie zdecydujemy. Minusy są dwa: po pierwsze ja miałabym dużo dalej do pracy jak już do niej wrócę, ale też bez tragedii, po drugie nie ma w pobliżu żadnych sklepów poza osiedlowymi, a my przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy w pobliżu rynek (Manhattan) - świeże warzywka i te sprawy, Netto i do największego (jeszcze przez chwilę) CH też niedaleko. Dzisiaj kolejna rundka po wypatrzonych mieszkaniach i trzeba będzie podejmować jakieś decyzje.

środa, 20 lipca 2011

:-(

Byliśmy dzisiaj na szczepieniu (pneumokoki), Mati pokrzyczał trochę więcej niż zwykle, ale ja w sumie nie o tym. Przed szczepieniem było oczywiście obowiązkowe badanie i ważenie, no i okazało się, że Synuś nadal nie przybiera jakoś super. Pani Doktor stwierdziła też, że jakiś blady jest. To akurat nie wiem czy nie przez te tony kremu z filtrem, które mu nakładam przed każdym wyjściem na słońce, ale tyle się teraz słyszy o szkodliwości promieniowania... W każdym razie mamy jutro w laboratorium zrobić morfologię i przynieść mocz do badania (woreczek już kupiłam). Wyniki podobno będą najpóźniej w piątek. No i oczywiście teraz chodzę i się zamartwiam. Ech, mam nadzieję, że to po prostu taka jego uroda a nie jakaś anemia czy coś gorszego. Ja w sumie w dzieciństwie też byłam chudzielcem.

piątek, 8 lipca 2011

Stało się!

Od trzech dni Synek nam raczkuje. Początkowo były to tylko nieśmiałe próby, ale z czasem poczyna sobie coraz śmielej. Nie śmiga jeszcze oczywiście po mieszkaniu z zawrotną prędkością, ale do tego, co Go interesuje dostać się potrafi :-). Teraz to już naprawdę muszę mieć oczy dokoła głowy, bo Matiego najbardziej interesują rzeczy niedozwolone oczywiście. Taki kabel na przykład, to jest coś! Musimy się uwinąć i kupić te wszystkie zabezpieczenia, coby Mały krzywdy sobie nie zrobił. Jest więc tak jak przypuszczałam, że będzie. Zdolność raczkowania przyswoił prędzej niż zdolność siedzenia, choć i w tym drugim mamy już całkiem niezły progres. Nie siedzi jeszcze stabilnie, ale jest i tak coraz lepiej.

środa, 6 lipca 2011

Chyba się udało :-)

Chyba, bo do 7 września nic nie będzie pewne na 100%, ale dzisiaj podpisaliśmy umowę przedwstępną na sprzedaż mieszkania. Strasznie się cieszę, bo straciłam już nadzieję, że uda nam się je sprzedać w najbliższej przyszłości, zwłaszcza przy obecnym zastoju na rynku nieruchomości, a tu taka niespodzianka. W piątek trafili do nas potencjalni klienci i to w sumie przypadkowo, a w poniedziałek R. dostał telefon, że się zdecydowali. Wieczorem tego samego dnia podpisaliśmy protokół uzgodnień a dzisiaj umowę przedwstępną. Teraz chłopak, który kupuje mieszkanie ma czas na załatwienie kredytu a 7 września umowa właściwa, w międzyczasie szukanie czegoś nowego dla nas. Ale się cieszę... :-)