Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

sobota, 29 października 2011

Baba papa, czyli...

... pierwsze "zdanie" mojego Syna. Zostało wypowiedziane wczoraj, a oznaczać miało "babcia poszła do pracy".

środa, 19 października 2011

Zupełnie nie wiem kiedy...

... moje Dziecko nauczyło się wręcz biegać wzdłuż mebli. Zupełnie nie wiem kiedy zaczął bawić się w "nie ma Mateuszka" chowając główkę pod kocyk a następnie pokazywać spod niego swoją uśmiechniętą buźkę i cieszyć się na słynne "a kuku". Zupełnie nie wiem kiedy pojawiło się słówko "mniam" na określenie już nie tylko butli z mlekiem, ale i jedzenia w każdej postaci a także osoby będącej aktualnie w trakcie konsumpcji. Zupełnie nie wiem kiedy zaczął rozumieć wiele kierowanych do Niego słów. Zupełnie nie wiem kiedy... Po prostu stało się i już...

niedziela, 9 października 2011

O tym i owym...

Przede wszystkim bardzo, bardzo dziękuję Wam za życzenia urodzinowe. Kochane jesteście. Z lekkim niepokojem, skądinąd irracjonalnym, podchodziłam do tych urodzin (wiadomo jak to jest przy takich "okrągłych" rocznicach), ale muszę przyznać, że po tej "drugiej stronie" ;-) całkiem miło jest :-).

A co u nas? Jesteśmy już po przeprowadzce, a raczej chwilowo wyprowadzce, bo w nowym mieszkaniu, z racji remontu, mieszkać jeszcze nie możemy. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli, ponieważ poprzednia właścicielka choć obiecała dać nam klucze po umowie przedwstępnej, później się z tej obietnicy wycofała i w rezultacie dostaliśmy je dopiero tydzień temu. Remont ruszył we wtorek i potrwa zapewne do końca października, a może i trochę dłużej. W związku z tym ja i Mati "wakacjujemy" przez ten czas u mojej mamy, a R. pomieszkuje to tu to tam. Miał mieszkać z nami i dojeżdżać, ale jak policzyliśmy ile pieniędzy poszłoby na paliwo to pomysł codziennych dojazdów umarł. W tym miesiącu spędzamy więc niestety ze sobą tylko weekendy.

Mati z powodu pobytu u babci przeszczęśliwy. Wreszcie ma przestrzeń, gdzie może porządnie się wyszaleć. W naszym dotychczasowym mieszkanku ciężko o to było, a tu trzy spore pokoje, długi "zakręcający" przedpokój, kupa miejsca do codziennych szaleństw. A tych nie brakuje. Raczkowanie Synuś opanował do perfekcji, śmiga aż miło. Wstawanie również nie sprawia Mu żadnych problemów. Kiedyś, żeby się podnieść musiał chwytać się jakichś wystających elementów, teraz wystarczy "goła" ściana. Kilkakrotnie zdarzyło mu się też puścić i kilka sekund stać bez trzymania. Rozwija nam się dziecko. Nadal robi papa, ale teraz już także tę czynność werbalizuje, czyli machaniu łapką towarzyszy "papa" w wykonaniu Matiego. Nauczył się także robić "tyni tyni", czyli stojąc kręcić pupką i uginać się na nóżkach, robi też "stuku puku" - uderza jedną zabawką o drugą, daje cześć, przybija "pionę". Rozumie już naprawdę bardzo dużo. No i pojawiły się pierwsze powtarzane słowa. Oprócz "papa" powtarza jeszcze "mama", "tata", "baba", "laj laj" (przy tym ostatnim świetnie używa języczka), a każdy piesek to "ałałała" (od "hau hau" ;-)). Ech, fantastycznie tak obserwować jego rozwój i to jak uczy się świata. Mój mały, coraz starszy Synek...