Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

niedziela, 21 lutego 2010

Plany

Tydzień po naszym ślubie zaczyna się długi weekend majowy w związku z tym wstępnie planujemy sobie jakiś wyjazd. Taka mini podróż poślubna. Opcje chwilowo są dwie: Wrocław albo Warszawa. W Wa-wie firma R. ma służbowe mieszkanie i gdyby się udało moglibyśmy tam dwie albo trzy noce spędzić. Jechać mielibyśmy najprawdopodobniej z A. i M. Mam tylko nadzieję, że do tej pory jedna z tych osób przestanie mnie tak bardzo drażnić.

Namówić...

... się udało. W rezultacie ja mam już zakupione ślubne buty, a R. wie jaki garnitur by chciał. Jutro natomiast pierwsze nauki przedślubne.

A teraz kończymy robić obiad i pewnie "zapodamy" sobie do niego kolejną porcję "Smallville".

Dobry nastrój lekko psuje mi jedynie myśl o pewnej wtorkowej rozmowie z pewnymi rodzicami.

sobota, 20 lutego 2010

weekend

Tydzień minął w zastraszającym tempie. Naprawdę nie wiem, gdzie te wszystkie dni mi uciekają. Weekendy niestety mijają równie szybko. Wczoraj wieczorem kompletna wegetacja: winko, świece i kilka odcinków "Smallville", potem wspólne przysypianie, kąpiel i znowu spanie. Dzisiaj nieco bardziej aktywnie: szybkie zakupy i wspólne gotowanie obiadu. Potem R. z A., M., i bratanicą A. pojachali na basen (właśnie R. dzwonił, że już wracają), ja zostałam w domu, bo z okresem jakoś tak niezbyt komfortowo na basenie się czuję, ale nie żałuję. Coś niedobrego się dzieje, bo niektóre osoby z wymienionego towarzystwa działają mi ostatnio na nerwy i to bardzo. Dla wyjaśnienia: nie jest to mój przyszły mąż ;-). W rezultacie samotnego siedzenia w domu zrobiłam dwa prania, posprzątałam kuchnię i łazienkę na błysk, upiekłam muffinki z białą czekoladą. W lodówce chłodzi się piwko na wieczór.

Jutro z kolei mam nadzieję namówić R. na wyprawę w poszukiwaniu garnituru dla Niego i może butów dla mnie. Do ślubu w końcu tylko 9 tygodni :-).

wtorek, 16 lutego 2010

No i zostałam...

... wychowawcą. Dzieciaki się cieszą, ja nieco mniej. No, ale jakoś to przecież będzie.

Dokumenty do ślubu skompletowane, teraz wizyta w kancelarii i złożenie tego wszystkiego. A wczoraj niezmiernie zaskoczył mnie ksiądz z mojej szkoły - chciałby współprowadzić naszą ślubną mszę. Bardzo miło mi się zrobiło :-).

piątek, 12 lutego 2010

Obrączki...

... zamówione. Trafiliśmy wczoraj do bardzo przyjemnego zakładu jubilerskiego z bardzo miłą obsługą. Zamówienie ma być gotowe w ciągu czterech dni roboczych, co bardzo mnie zaskoczyło, bo z reguły spotykaliśmy się z terminem realizacji "do 21 dni". Obrączki są takie jak chcieliśmy: proste, z białego złota z obowiązkowym grawerem oczywiście :-).

Poza tym załatwiliśmy dzisiaj ostatnie sprawy w USC. Teraz mamy się tam pojawić już po ślubie po odbiór aktów ślubu. Pozostają sprawy "kościelne". R. musi jeszcze odebrać świadectwo chrztu a od 22 lutego zaczynamy nauki przedślubne.

A teraz pędzę dokończyć sprzątanie.

czwartek, 11 lutego 2010

Czwartkowo

Jeden pączek pochłonięty i chyba na tym poprzestanę. Zauważyłam, że w niektórych miejscach przybyło mi trochę tłuszczyku. Zima najwidoczniej mu służy ;-), a że chciałabym jakoś się w tę moją ślubną suknię wcisnąć, to pora się nieco ograniczyć. Nieco, bo za bardzo lubię słodkie, żeby je całkowicie odstawić. Wczoraj R., któremu notabene tu i ówdzie również przybyło, zaproponował wspólne ćwiczenia. Mamy od dziś zacząć, jak będzie zobaczymy :-).

Co do obrączek, które przedwczoraj jechaliśmy oglądać i teoretycznie zamawiać, to wymiękliśmy, kiedy pan złotnik określił ich cenę. Swoją drogą szkoda, że nie umieszcza tych cen obok zdjęć w internecie. Zaoszczędzilibyśmy sobie przedzierania się przez miasto w takich korkach. Dziś idziemy do kolejnego jubilera, poleconego przez P., która zapewnia, że tamtejsze ceny będą nam odpowiadać. Na to liczę, bo czas najwyższy coś wybrać.

A ostatnie dni ferii zapowiadają się bardzo ciekawie. Jutro babska imprezka z P. i O. (R. wybywa ze znajomymi ze starej pracy), w sobotę kabareton z A. i M., a w niedzielę również z nimi obiad w ich i naszym weselnym lokalu.

wtorek, 9 lutego 2010

"Porozjadowo"

Zaproszenia w dużej mierze rozwiezione. Pozostało jeszcze dotrzeć do mojej chrzestnej, która mieszka najdalej i ze względu na pogodę i warunki jazdy woleliśmy się chwilowo w taką dłuższą podróż nie wybierać. Wczoraj oglądaliśmy też obrączki i chyba wreszcie wybraliśmy wzór, który odpowiada nam obojgu ;-). Dzisiaj wizyta u jubilera i zobaczymy.

czwartek, 4 lutego 2010

Leniwie.

I to bardzo leniwie. Siedzę u Mamy, zajadam się pysznościami, wysypiam się, czytam. Pamiętam jak rok temu o tej porze robiłam to samo, tylko że cały czas towarzyszyła mi myśl, że ferie zaraz się skończą i trzeba będzie wócić do pracy, a tam znosić humory i irracjonalne zachowania ówczesnej góry. Teraz myśl o końcu ferii nie przeraża mnie ani trochę, mimo że wiem, że czeka mnie mnóstwo dodatkowej pracy i może trochę nieprzyjemności związanych z nadgorliwścią niektórych rodziców.

Zaproszenia doszły, część już wypisałam. Jutro dojeżdża do mnie R. i porozwozimy je tu, gdzie się da.