Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

wtorek, 4 stycznia 2011

Trzeba by...

...coś tu wreszcie skrobnąć. Dawno nie pisałam, nawet nie z braku wolnego czasu, bo na ten akurat nie narzekam, ale chyba z braku weny po prostu. Czas pędzi nieubłaganie, nawet się nie obejrzałam a dwa dni temu moje dziecko skończyło miesiąc. Tak, tak już! Jeśli będąc w ciąży myślałam, że dni mijają bardzo szybko, tak teraz to jest jakiś szaleńczy galop.

U nas w miarę spokojnie. Mateuszek to dość grzeczne dziecko. Jak się naje i ma sucho to spokojnie przesypia trzy albo cztery godziny. Nocami bywa różnie, z reguły kończy się na jednej pobudce w okolicach godziny drugiej, po tym, jak wcześniej zjada o 22.00 - 23.00. Dzień zaczynamy mniej więcej o szóstej. Co poza tym? Mały uwielbia kąpiele, nienawidzi "zabiegów pielęgnacyjnych" po kąpieli. Bywają dni, że drze się przy nich wniebogłosy, chociaż ostatnio z tym coraz lepiej. Od dwóch tygodni, na wyraźne zalecenie położnej, uskuteczniamy spacerki. Podobno do -5 stopni można z takim maluchem spokojnie wychodzić więc korzystamy. Pępek dawno już odpadł, na szczęście, bo akurat on spędzał mi sen z powiek. Początkowy problem z laktacją (przez który mały na początku za dużo zleciał na wadze) również odpłynął w niebyt. Mąż spisuje się rewelacyjnie. Wiedziałam, że będę mogła na niego liczyć, ale nie spodziewałam się aż takiego zaangażowania. Oby tak dalej... Jesteśmy już również po pierwszej kontrolnej wizycie u pediatry (swoją drogą świetna kobietka), natomiast w przyszłym tygodniu szykuje się maraton: USG jamy brzusznej, ortopeda i pierwsze szczepienie. Dzisiaj z kolei ja wędruję do mojego lekarza na kontrolę.

A teraz idę jakiś obiad sobie zapodać, póki dziecię śpi i pozwala :-).