Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

piątek, 22 czerwca 2012

Czytelniczy progres.

Ruszyło się wreszcie w kwestii naszego wspólnego z Mateuszkiem czytania. Synuś zaczął w końcu słuchać czytanego tekstu a nie tylko oglądać obrazki. Zaczęło się od "Pawła i Gawła", potem przyszedł czas na "Koziołeczka" Brzechwy. Niestety sytuacja dotyczy jedynie nowych pozycji, jeśli próbuję czytać książeczki znane już Mateuszkowi z oglądania i opisywania obrazków, Mały podnosi bunt.
Totalnie zaskoczył mnie za to ostatnio tym, że próbuje opowiadać o treści książeczki i odpowiadać na pytania dotyczące, szumnie zwanej, akcji utworu. Wszystko oczywiście rzeczownikami w mianowniku bądź wyrazami dźwiękonaśladowczymi.
Przykłady?
Ja: Co robi Bestia?
Mati: Nu nu. (Faktycznie Bestia trzyma wyciągnięty palec wskazujący).
Ja: Co panowie w banku powiedzieli tacie Pięknej?
Mati: Nie! (W sensie: nie dostaniesz pieniążków) :-)
Ja: Jak skrzat zwołał tatę Pięknej?
Mati: Hej, hej!
Ja: Co tata pięknej zrobił?
Mati: Mniam, mniam. (Zjadł kolację)
Ja: A potem?
Mati: Aaa. (Poszedł spać).
Itd.

A wracając jeszcze do wspomnianych wyżej "Pawła i Gawła" to wymiękłam jak zobaczyłam na ilustracjach do tego wierszyka na przykład domofon, magnetofon czy telefon bezprzewodowy. Ja wiem, że to utwór dla dzieci, no ale... Fredro się chyba w grobie przewraca :-).

niedziela, 17 czerwca 2012

Niedzielna kawa...

... najlepiej smakuje tuż po piątej rano. Pisałam wczoraj, że Dziecię wczesnym rankiem wstanie? Pisałam :-).

sobota, 16 czerwca 2012

Cisza i spokój...

... szum laptopa, z telewizora dochodzą odgłosy meczu (nawet ja uległam i oglądam, no, okiem rzucam powiedzmy :-)), czereśnie, lampka wina, lody waniliowe. Nawet świeczki sobie zapaliłam :-). O szyby uderzają krople deszczu. Mąż w strefie kibica, dziecię wymęczone wrażeniami mijającego dnia i brakiem okołopołudniowej dawki snu padło o 17.30 i pośpi pewnie do rana, bardzo wczesnego, ale jednak. Krótko mówiąc: siedzę i się relaksuję. A potrzebny taki wieczór był mi bardzo. Miałam ostatnio trochę zleceń do napisania, pilnych na tyle, by poświęcać im każdą chwilę, w której dziecko moje padało w objęcia Morfeusza. Półtora tygodnia siedzenia przed komputerem i stukania w klawiaturę. Taka sytuacja spowodowała oczywiście niezły bałagan w mieszkaniu, który na szczęście udało mi się już okiełznać. Do tego doszło bardzo niefajne ząbkowanie - gorączka połączona z awersją do jedzenia (znowu!), ciągłym jojczeniem, płaczem o byle co i wiszeniem na mojej nodze w każdej praktycznie chwili. No, ale trzy zęby idące naraz - miał maluch prawo do tego. Na szczęście wszystko to już za nami, a ja przez chwilę mogę pozwolić sobie na "nicnierobienie" :-). I korzystam z tego, oj korzystam :-).

Rozmowy popołudniowe

Ja: Kto jest najpiękniejszym chłopczykiem na świecie?
Mati: Mama :-).