Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

niedziela, 12 grudnia 2010

Jak to było z tym porodem...

W środę 1 grudnia pojechałam do szpitala ze skierowaniem na KTG od mojego lekarza, szczerze przekonana, że podłączą mnie do aparatu, zbadają czynność skurczową i wrócę do domu. Na izbie przyjęć lekarz stwierdził jednak, że skoro to już 41-y tydzień to mnie zatrzymają. KTG podłączyli mi już na sali przedporodowej. Jakieś skurcze się pisały, ale małe. Przy badaniu okazało się, że rozwarcie jest na 1,5 cm i ani drgnie dalej. Zaaplikowano mi jakiś żel, który teoretycznie miał pobudzić szyjkę do pracy. Ja cały czas siedziałam pod KTG. Jakiś czas później przyszła położna i pyta czy czuję skurcze. Ja, owszem, skurcze czułam, ale bardzo delikatne, na co położna stwierdziła, że mi się już skurcze porodowe piszą. Pomyślałam sobie zadowolona, że skoro tak wyglądają skurcze porodowe to ja mogę rodzić, proszę bardzo. Niestety szyjka cały czas trwała przy swoim. Do wieczora rozwarcie zwiększyło się do 2 cm, ale nic więcej. Na noc przenieśli mnie więc z sali przedporodowej na patologię ciąży i kazali czekać do rana. Rano, po badaniu, stwierdzono, że mogę iść na porodówkę. Niestety okazało się, że bez oksytocyny się nie obejdzie. Podłączyli mi więc kroplówkę, po której dostałam bardzo szybko, bardzo silnych skurczy. Do pełnego rozwarcia rodziłam jakieś 8 godzin, w końcówce już z maksymalnymi skurczami co pół minuty w zasadzie. No i kiedy wydawało się, że wszystko pomału zmierza do szczęśliwego końca i pozwolono mi przeć okazało się, że Mały jest nie do końca dobrze ułożony i nie może wcisnąć się w kanał rodny. W rezultacie wysłano mnie na cesarkę, która, przyznaję szczerze, w tym momencie była dla mnie wybawieniem. 10 minut i mogłam zobaczyć już moje kochane Maleństwo.

No, a dzisiaj jesteśmy już w domu i pomału uczymy się wspólnego życia. Mateuszek jest przesłodki i jak do tej pory, bardzo, bardzo grzeczny. Zobaczymy, co będzie dalej? ;-)

wtorek, 7 grudnia 2010

MATEUSZ :-)

Mateuszek urodził się 2 grudnia o 19.25. Ważył 3540 g i mierzył 57 cm. Dostał 10 pkt w skali Apgar. Od dzisiaj jesteśmy w domu. Słów kilka o porodzie w następnej notce :-).