Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

sobota, 31 stycznia 2009

Weekendowo

Telewizor sobie kupiliśmy, pół godziny w Media i na mojej wspaniałej komodzie od wczoraj dumnie prezentuje swoje walory 40-calowy sprzęt. I już okularów do oglądania zakładać nie muszę, i wszystko tak wyraźnie widać :-).

A dzisiaj razem z P. udałyśmy się do A. Wizyta niezwykle sympatyczna, spędzona na przyjemnych rozmowach i co najlepsze sprawiła, że jestem już bardzo blisko podjęcia Bardzo Ważnej Decyzji dotyczącej mojego życia zawodowego. Wpłynęło to niezwykle pozytywnie na mój nastrój, który w związku z poniedziałkowym powrotem do pracy nie był najciekawszy. Za to teraz mam już świadomość, że w razie czego to już "tylko" pół roku w takich a nie innych warunkach. Mam tylko nadzieję, że jeśli do tego dojdzie to nie będę miała większych problemów ze znalezieniem czegoś nowego. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że raczej powinno być ok, ale nigdy nic nie wiadomo. No i chyba zarabiałabym mniej, ale w zamian dostałabym spokój psychiczny, którego w takich warunkach i przy takiej Górze bardzo mi obecnie brakuje.

A za chwilkę ponownie z A. i P. wybywamy na wieczorny seansik do kina. Wrażenia z filmu po powrocie.

piątek, 30 stycznia 2009

...

Taki jakiś niepokój wewnętrzny... Nie wiem skąd się wziął, ale mam nadzieję, że szybko minie.

Dzwoniła A., mamy zaproszenie na wieczór. Zapowiada się oglądanie szczypiornistów i jakieś procenty :-).

środa, 28 stycznia 2009

eLkowo

Umówiłam się na jutro na jazdę, na... 7.00 rano!!! Grzech wstawać w ferie o takiej porze, ale cóż.. Nie wiem jak pójdzie tym razem zwłaszcza, że pierwszy raz będę jeździć "Renatką" :-). Do tej pory była tylko Panda, ale najbliższy egzamin już na Renaualt więc przynajmniej chciałam poćwiczyć choć trochę. Egzaminu obawiam się bardzo. Niby wiem, że teraz to "normalne", że zdaje się za którymśtam podejściem, ale strasznie szkoda mi pieniędzy. No nic, zobaczymy jak będzie...

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Back to the real world.

U Rodzinki było rewelacyjnie, ale niestety... to, co dobre szybko się kończy. Jestem już w Szczecinie. Oczywiście pierwsze co zrobiłam po powrocie to ogarnięcie mieszkania, powierzchownie chwilowo. Nie ma to jak zostawić faceta samego :-). Po powrocie znajduje się kubki niemyte od kilku dni, okruchy chleba na stole, zlew zachlapany pastą do zębów. Ale trzeba Mu oddać sprawiedliwość - zrobił pranie :-). Zaraz wraca z pracy i wybieramy się na zakupy, szkoda nie skorzystać z wyprzedaży, których teraz mnóstwo.

Jutro kawka z S. a pojutrze rajd po lupikach :-). Dobrze, że jeszcze prawie tydzień ferii :-).

sobota, 24 stycznia 2009

Feriowo.

Ferie trwają w najlepsze, a ja tym samym przedłużyłam sobie pobyt u Mamy i Braci. Miałam do Szczecina wracać dziś, ale wrócę w poniedziałek. Dobrze mi tu, czuje się zupełnie oderwana od tego, co czeka na mnie w Szczecinie. Wysypiam się, czytam, spaceruję, a poza tym wszyscy tu nałogowo gramy w Milionerów w Internecie :-).

Wczoraj fantastyczny spacer uwieńczony ogniskiem - świetna sprawa. A, no i sprawdziłam testy szóstoklasisty. Jestem tylko ciekawa co z dwoma pozostałymi klasami skoro A. najprawdopodobniej nie wróci już do pracy a U. jakoś się do sprawdzania nie kwapiła. Zobaczymy.

A teraz wracam do książki - wspominane "Jak z obrazka" Jodi Picoult. Dziwne, bo to pierwsza książka tej autorki, w której nie ma opisu procesu sądowego.

środa, 21 stycznia 2009

wtorek, 20 stycznia 2009

Zaczytanie...

Czytam te "Czarownice z Salem Falls" i oderwać się nie mogę. Nie wiem jak sklasyfikować powieści Jodi Picoult. Kryminały? Raczej nie. Dramaty sądownicze? Może.. Zresztą nieważne. Ważne, że czyta się fantastycznie i nie chce się odrywać nawet po to, żeby zrobić sobie herbaty. A obok czeka już kolejna książka. Tym razem "Jak z obrazka" tejże autorki. Jak mi brakowało czasu na czytanie. Nobel dla tego, kto wymyślił ferie :-).

A poza tym dzień upłynął dość burzliwie. Najpierw wyłączyli nam prąd (oczywiście właśnie wtedy,gdy miałam wstawione pranie i byłam w trakcie pisania na komputerze), potem zadzwoniła S. z prośbą o spotkanie i pogadanie. Źle się dzieje w jej związku. Miejmy nadzieję, że to chwilowy kryzys.

Jutro do Mamy, nareszcie. Muszę w końcu pooddychać innym powietrzem niż szczecińskie.

A byłabym zapomniała. Historyczny moment dzisiaj mamy - Barack przysięgę składa. Jak za kilkanaście miesięcy Amerykanie będą oceniać tę prezydenturę?

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Najgorszy dzień?

Właśnie wyczytałam na blogu Marty Fox, że podobno dzisiaj jest najgorszy dzień w roku. Uwzględniając czynniki meteorologiczne, psychologiczne i ekonomiczne oraz korzystając z wzoru matematycznego pewien psycholog wyliczył najbardziej depresyjny dzień w roku. No i padło na poniedziałek w trzeciej dekadzie stycznia. Nie wiem jak to się ma do depresji w skali światowej, ale ja miewałam już gorsze dni, a Wy?

Pierwsza notka, again...

Dlaczego again? Ano dlatego że nie jest to pierwsza próba założenia bloga. Założenia jak założenia, bo założyć raz już się udało, gorzej z wytrwałością w pisaniu i... co tu ukrywać, z pomysłowością, bo jak na polonistkę z wykształcenia to ja w pisaniu bywam niezwykle mało kreatywna. Ale cóż, zawsze warto mieć nadzieję :-). A może tym razem się uda...

Ferie zapowiadają się wyjazdowo i pracowicie jednocześnie. Pojutrze jadę do Mamy na kilka dni. Przy okazji odwiedzę fryzjera, bo, co tu ukrywać, moje odrosty przybrały już rozmiary monstrualne, a poza tym koniecznie muszę poprawić sobie humor. Ferie feriami i choć dopiero się zaczęły ja już myślę o tym, co będzie po powrocie do pracy. Jedna koleżanka w ciąży, do szkoły już nie wróci i obawiam się, że większość zastępstw spadnie na mnie niestety, do tego kontynuacja skontrum i przygotowania do pasowania na czytelnika, gazetka, kronika. A podobno bibliotekarze mają taką przyjemną, łatwą i spokojną pracę. Nie wiem dokładnie jak to się ma w przypadku bibliotekarstwa publicznego, ale na pewno nijak wobec bibliotekarzy szkolnych, a już zwłaszcza tych z podstawówek.

Dobra, koniec narzekania. Właśnie wyjrzałam przez okno i wygląda na to, że Szczecin na chwilę odwiedziła wiosna.

No nic, idę się odstresować nad "Czarownicami z Salem Falls" Jodi Picoult. Nie jest to może lektura najwyższych lotów, ale bardzo przyjemnie i szybko się czyta. A potem chyba jeszcze próbne testy szóstoklasisty posprawdzam.