Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

sobota, 21 lipca 2012

Choróbsko

Przeziębiło mi się dziecko. Gorączki na szczęście nie ma (i oby tak pozostało), kaszel lekki, za to gile wiszą do pasa prawie i bardzo utrudniają oddychanie, w nocy zwłaszcza. Ratujemy się fridą, wodą morską i ogromniastymi ilościami chusteczek, co pomaga, ale nie na tak długo, jak by się chciało. I nie wiem czy to taki katar "odzębowy" (idą chyba kolejne trójki - brakuje trzech, no i wszystkich piątek, ale na te to chyba jeszcze poczekamy), czy złapany gdzieś na dworze, albo w wyniku przewiania, albo przegrzania. Sama szczerze mówiąc nie wiem, bo to, co ostatnimi czasy wyrabia się z pogodą woła o pomstę do nieba. W ciągu minionych dni po prostu polowaliśmy na chwile między deszczem a deszczem i gdy te łaskawie się pojawiały wychodziliśmy na dwór. No, ale kiedy już nie padało to silnie wiało, albo dla odmiany przygrzewało. Dziecko ubrane na cebulkę i w zależności od tego, czy świeciło akurat słońce czy kropiło i wiał wiatr, kolejne części garderoby były albo ściągane, albo zakładane. Czasami tak kilka razy w ciągu godziny. Masakra jakaś. Gdzie to lato ja się pytam.

poniedziałek, 9 lipca 2012

"Co powie tata?"

Moje dziecko oszalało na punkcie tej piosenki w wykonaniu małej Natalki Kukulskiej. Potrafi słuchać jej nawet kilkanaście razy dziennie. Pewnie już dawno miałabym dość gdyby nie to, że sama uważam, że to piękna piosenka jest :-).

niedziela, 8 lipca 2012

Dziwną...

... pogodę mamy ostatnio, przynajmniej w Szczecinie, bo z tego, co czytam na blogach to wszyscy rozpływają się z gorąca. A u nas ostatnich kilka dni było naprawdę chłodnych, wczoraj lało i to porządnie lało, od rana do jakiejś czternastej, potem na mniej więcej trzy godziny zapanował upał po czym znów padać zaczęło. Dzisiaj z kolei i do nas zawitały ponad trzydziestostopniowe temperatury, co spowodowało szybką decyzję o wypadzie nad jeziorko. Mati poszalał, popluskał się troszkę przy brzegu, porobił "gabki" z piasku, ale hitem i tak pozostawała ślizgawka i tak zwane "ziuuu", mimo, że tej atrakcji na co dzień akurat mu nie brakuje :-).
Wczoraj z kolei w planach mieliśmy wypad nad morze, ale ulewa skutecznie ten plan pokrzyżowała. W zamian za to wybraliśmy się do centrum handlowego skorzystać z wyprzedaży, których mnóstwo teraz. W rezultacie każdy z naszej trójeczki wzbogacił się o nowe części garderoby.
Plany na jutro już bardziej domowe - ruszyłam (pierwszy raz w życiu!!!) z produkcją przetworów. Truskawkowe już gotowe, jutro zaczynam z porzeczkowymi.