Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

środa, 22 czerwca 2011

Dobre wieści :-)

Moja bardzo dobra koleżanka z pracy, która ma synka starszego o pół roku od Matiego i której kiedyś w klinice powiedziano "tylko in vitro", jest właśnie w drugiej ciąży. Obie jak najbardziej naturalne. Bardzo się cieszę, tym bardziej, że M. pogodziła się już z tym, że jej synuś będzie jedynakiem.

U mojego synka z kolei już lepiej. Nie gorączkuje już i szaleje jak zwykle, tylko apetyt ma jeszcze taki nijaki, no i niestety utrzymuje się wstrętny kaszel, który męczy go zwłaszcza w nocy. Antybiotyk mamy brać do niedzieli, a w piątek idziemy do kontroli. Zobaczymy co nam pani doktor powie.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Za mną...

...chyba najgorsza noc w moim życiu. Oczywiście przez chorobę. Pierwszą chorobę mojego dziecka.

Wczoraj wylądowaliśmy z Matim na świątecznym dyżurze, który odbywa się na szczęście w naszej przychodni. Mały gorączkował, kaszlał mokrym, odrywającym kaszlem, nie chciał jeść, wymiotował. Lekarka, która go badała stwierdziła, że ewidentnie ma coś na oskrzelach. Przepisała antybiotyk, coś osłonowego i syrop. Mąż jeszcze był ze mną w przychodni, podjechał wykupić receptę, ale potem musiał niestety jechać służbowo do Łodzi. Bałam się okropnie tej nocy, tym bardziej, ze miałam być sama, no i zryczałam się oczywiście jak to ja. W nocy temperatura podskoczyła nawet do 39,4 st. Zaaplikowałam czopek, po którym na szczęście nieco spadła. Mati spał ładnie z dwiema przerwami "na cyca", po których zaraz znów spał. Rano było już dużo lepiej. Dziecko nie było już takie ospałe, zaczęło też znowu jeść. Przeszliśmy się też do naszej pani doktor, która potwierdziła diagnozę i kazała dalej podawać przepisane leki a w piątek zgłosić się do kontroli. Teraz mam tylko nadzieję, że w nocy temperatura nie podskoczy już tak wysoko. Dobrze, że R. dzisiaj wraca.

I tak sobie teraz myślę, skoro ja przeżywałam tak bardzo wysoką gorączkę, to co muszą czuć matki siedzące przy szpitalnych łóżkach dzieci, niekiedy tak bardzo bardzo chorych...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Zakupowo

Zaszalałam dzisiaj. Dwie pary nowych letnich butów i... pomarańczowy lakier do paznokci. Wymyśliłam sobie jeszcze żółty, ale nie było :-). Zakupy oczywiście w towarzystwie nieocenionej P., która na punkcie butów ma, delikatnie mówiąc, lekkiego bzika. Mati jakiś wyjątkowo spokojny był, co mnie zdziwiło, bo z reguły jako typowy facet, ma odnośnie shoppingu gigantyczną awersję, a dziś nawet pozwolił nam spokojnie poprzymierzać.

A co jeszcze u Dziecia? Dzisiaj "nadejszła kolejna wiekopomna chwila" - Mateuszek przyjął pozycję wyjściową do raczkowania. Jeszcze wyjdzie na to, że będzie raczkował zanim zacznie siedzieć ;-).