wtorek, 24 lutego 2009
Słonecznie
niedziela, 22 lutego 2009
Deszczowo
sobota, 21 lutego 2009
Co tu robić, aby nie robić tego, co powinnam?
Wysprzątałam łazienkę, kuchnię i przedpokój, zrobiłam dwa prania, pozmywałam naczynia i cały czas szukam czegoś jeszcze do zrobienia, niekoniecznie wśród tych rzeczy, które powinnam wykonać przede wszystkim. Czeka na mnie napisanie części pracy, co powinnam zrobić dziś, ale już teraz wiem, że mi się nie uda. No i przygotowanie dekoracji na wtorkowe pasowanie na czytelnika. Przysiądę do tego na pewno, tylko jak zwykle w ostatniej chwili, bo ja tak niestety mam odkąd pamiętam...
Chciałbym, żeby już było po wtorku i tym pasowaniu, no i oczywiście po wysłuchaniu wszystkich negatywnych uwag Góry, bo bez nich się nie obędzie. Jak to wczoraj stwierdziłyśmy na śledziku z dziewczynami: jakkolwiek nie będzie to i tak będzie beznadziejnie ;-), czyli tak jak zwykle :-).
A za trzy godziny kolejny śledzik :-).
piątek, 20 lutego 2009
Śledziowo
Za chwilkę wybywam na "zebranie kolektywu" jak to nazwała koleżanka, inicjatorka dzisiejszego wyjścia. Miałam co prawda nie wyłaniać się dzisiaj z domu, ale śledzik z dziewczynami? Dlaczego nie :-).
R. też wraca dzisiaj z delegacji i po drodze z dworca odbierze mnie z imprezy. Mijamy się ostatnio bardzo, ale na szczęście już niedługo to się zmieni. Na marzec planujemy jakiś wspólny wyjazd. Ja najchętniej wybyłabym w jakąś kompletną dzicz, z dala od cywilizacji, pracy i miejscowych problemów.
niedziela, 15 lutego 2009
Biało
sobota, 14 lutego 2009
Walentynkowo
czwartek, 12 lutego 2009
Zimowo nadal...
Śnieg pada i pada, miejscami zaspy po kolana. W pracy podziwiamy z okien pokoju nauczycielskiego kolejne wyczyny dzieciaków. Dzisiaj niezbędna była interwencja, bo kilkoro takowych wdrapało się na znajdującą się koło szkoły górkę (dość wysoką notabene) i zjeżdżali na łeb na szyję prawieże pod koła samochodów - ta górka tuż przy drodze się znajduje. Dziwne, że nie pomyślą głuptasy jak tragicznie może to się skończyć. Z innych wątpliwych uroków zimy jakich doświadczać muszę to oczywiście przemoczone skarpety, spóźniające się autobusy i rozmazny tusz do rzęs pod oczami ;-)
A teraz zabrać się muszę za napisanie jakiegoś tekstu promocyjnego o naszej szacownej placówce - tylko co tu napisać??
środa, 11 lutego 2009
wtorek, 10 lutego 2009
Zimowo
Zupełnie niespodziewnie zrobiło się biało. Jeszcze wczoraj wyglądało tak, jakby na dobre zaczynała się wiosna, a dzisiaj... A ja wybrałam się rano do pracy w butach, które ani na deszcz, ani tym bardziej na śnieg kompletnie się nie nadają. Ale jakoś dotarłam do domu bez zmoczonych skarpet ;-), dzięki O., która zaproponowała mi podwiezienie.
A w pracy dobre wieści: Góry nie będzie przez jakiś tydzień, nie wiem tylko czy już od jutra, czy od czwartku, ale mniejsza z tym, ważne, że w ogóle. Z mniej pozytywnych wieści dla mnie, to to, że od jutra zostaję słomianą wdową na trzy dni.
No dobra, uciekam pozmywać po obiedzie (calkiem niezły mi dziś wyszedł ;-)), a potem pyszna herbatka i jakaś lektura. Miło...
niedziela, 8 lutego 2009
Zrelaksowana
środa, 4 lutego 2009
Takie tam...
W pracy skontrum. Nos mnie swędzi od nadmiaru kurzu, kicham bez przerwy, a dłonie mam niemiłosiernie suche. Wracam do domu padnięta, nawet czytać mi się nie chce. A czeka na mnie przecież ostatnia część trylogii o Emmie Graham - "Hotel Belle Rouen" Marthy Grimes. Pierwszą część odkryłam jakoś przed wakacjami i... zaczarowała mnie. Wypożyczyłam potem drugą i z niecierpliwością czekałam na kolejną i tu paradoks - jak już ją mam, to kompletnie nie mam czasu i siły na czytanie. No, ale jak wszystko dobrze pójdzie to na weekend uda mi się pojechać do Mamy, a tam już na pewno znajdę i czas i ochotę :-).
Jutro rada, wszyscy przerażeni i każdy zastanawia się czy tym razem padnie rekord. Najdłuższa jak do tej pory trwała do ok 21.30, zobaczymy tym razem.
Idę pozmywać po obiedzie, obiado-kolacji właściwie a potem chyba "Barwy szczęścia" zarzucę, ot tak, żeby myślenie na chwilę wyłączyć. :-)
poniedziałek, 2 lutego 2009
Do ilu jeszcze razy sztuka?
niedziela, 1 lutego 2009
Domysły
Jeszcze mniej...
Przeczytałam ostatni mój wpis i dopiero uświadomiłam sobie, że to nie pół roku a tak naprawdę cztery i pół miesiąca. Pozytywnie. Miałam już kilka kryzysów w tej pracy, ale zawsze decydowałam się zostać tam gdzie jestem ze względu na ludzi, z którymi pracowałam. Teraz M. nie ma już od września, A. od poniedziałku na zwolnieniu, potem macierzyński i wychowawczy, P. też składa wypowiedzenie. Zostaje jeszcze sporo fantastycznych osób, ale to już nie to samo. Poza tym warunki mi się nie poprawią. Fakt, że czuję się wypalona, ale też prawda jest taka, że ja nie mam jak w tej pracy się realizować. W maju naprawdopodobniej więc pismo złożę, a potem zacznę szukać nowej pracy.
A w kinie byłyśmy na "Idealny facet dla mojej dziewczyny". Film twórców "Lejdis" i "Testosteronu" więc było zabawnie, no i o seksie i relacjach damsko - męskich (ale nie tylko) sporo. Generalnie film sympatyczny, ale bez większych rewelacji - moim skromnym zdaniem oczywiście ;-).