Nieszczęsna czwórka dała nam znać w kwestii jedzeniowej. Miałam w pewnym momencie wrażenie, że dziecko mi się uwsteczniło. Przez jakieś dwa tygodnie Mateusz jadał tylko nabiał i papki. Nie było mowy o jakichkolwiek kawałkach. Mleko, kaszka, jogurty, serki - jak najbardziej. Obiady tylko przetarte. Nic innego nie wchodziło w rachubę. Pieczywo poszło w odstawkę, mięsko też, nawet ukochanych bananów nie chciał gryźć.
Ja już się nawet zryczałam z tego powodu, bo nie dość, że to moje dziecko i tak wagowo jest przy dolnej granicy normy, dzieci kilka miesięcy młodsze są od niego cięższe, to tu jeszcze takie cyrki. No, ale czwórka się przebiła a wraz z nią problem gryzienia odpłynął. Do następnej czwórki pewnie.