Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

piątek, 7 maja 2010

Kamień z serca...

Nadenerwowałam się troszkę przez dwa ostatnie dni, na szczęście okazało się, że niepotrzebnie.

W środę pojechaliśmy do urzędu odebrać nasz akt ślubu, na miejscu okazało się, że jeszcze go nie ma. Bardzo miła pani poradziła, żeby dzwonić po południu, bo wtedy już powinien być. Zadzwoniłam więc, ale znowu dowiedziałam się, że naszego papierka nie ma. Dzwoniłam również wczoraj, ale cały czas słyszałam tę samą odpowiedź - nie ma. Zaczęliśmy się już z R. lekko stresować. Ślub był 24 kwietnia, ksiądz miał pięć dni roboczych, żeby wysłać papiery do urzędu (decyduja data stempla), po drodze było jeszcze święto więc teoretycznie poczta mogła jeszcze nie dotrzeć. Tak nam też tłumaczono w urzędzie. Mnie zmyliła jednak jedna rzecz - ksiądz ma bliżej do urzędu niż na pocztę więc w zasadzie papiery mogły być dostarczone przez niego osobiście, a w takiej sytuacji już dawno powinny być tam, gdzie trzeba. Próbowaliśmy się wczoraj z proboszczem kontaktować, ale był nieuchwytny. Oczywiście jako rasowa pesymistka miałam przed sobą wizję nieważnego ślubu według prawa świeckiego i konieczność organizowania cywilnego. Na szczęście dzisiejszy telefon wyjaśnił wszystko -akt czeka na odebranie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz