Długie oczekiwania i mnóstwo przygotowań, a dwa dni świąt minęły nawet nie wiem kiedy. Minęły na szczęście bardzo miło. Większość czasu spędziliśmy u mojej mamy. Błogie lenistwo, spacery, pyszne jedzonko i wizyty, o których nigdy nie pomyślałabym, że będziemy je składać, ale życie jak wiadomo potrafi zaskakiwać. Teraz leniuchujemy już w Szczecinie. Obejrzeliśmy sobie dwa odcinki "Smallville" a potem poszperaliśmy trochę po necie, bo potrzebujemy jeszcze załatwić dekorację do kościoła i samochód. Ten ostatni niby mamy już załatwiony, ale widzę, że R. chciałby jednak coś innego, jak to mawiają dzieciaki w szkole: coś bardziej "wypasionego". Jutro będziemy dzwonić. A do ślubu niecałe trzy tygodnie zostały, pora na panieńskie i kawalerskie :-).
A tak poza tym to utwierdzam się w przekonaniu, że straszna ze mnie jednak pesymistka. Niedawno przekonałam się o czymś niezwykle miłym a zamiast się cieszyć wymyślam sobie nowe powody do obaw, czarnowidztwo jedno wielkie mówiąc krótko uprawiam.
Ech, dobrze, że jutro jeszcze wolne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz