Może nie każdy z nas jest Mozartem czy Mickiewiczem, ale każdy jest ważny. Życie każdego z nas to wielka opowieść Wielkiego Autora. Jesteśmy bohaterami tej opowieści i zarazem sami ją tworzymy. (Małgorzata Musierowicz)

środa, 24 czerwca 2009

Spotkaniowo...

Przemiły dzień wczoraj miałam. Krótka z założenia wizyta u P. (teraz już niestety byłej koleżanki z pracy) zamieniła się w sześciogodzinne posiedzenie ze wspólnym gotowaniem obiadu a potem zabawą z małą A. Teraz trzeba już tylko zadbać o to, żeby w związku z tym, iż nie będziemy już razem pracować nie stracić ze sobą kontaktu.

Nie wiem cały czas jak potoczą się sprawy w szkole po wakacjach. Kto będzie nad nami "górował". Nikt nic nie wie, a każdy słyszał co innego. Paranoja. Chyba wszystko okaże się dopiero w sierpniu. Najbardziej żałuję tego, że w związku z tak skomplikowaną sytuacją i takim a nie innym nas traktowaniem mnóstwo fantastycznych osób poodchodziło.

A żeby w nieco odmienny sposób zobrazować podejście naszej Góry, krótka anegdota znaleziona na: www.pokazywarka.pl

"Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że zgubił się. Obniżył więc wysokość lotu i wówczas zobaczył w dole kobietę. Opuścił się jeszcze niżej i krzyknął do niej:

- Przepraszam, czy może mi pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dotrę do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem, gdzie jestem.

Kobieta odpowiedziała: - Jest pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około 10 metrów nad ziemią. Znajduje się pan między 40 a 41 stopniem północnej szerokości geograficznej oraz między 56 a 60 stopniem długości zachodniej...

- Pani jest inżynierem? - spytał mężczyzna z balonu.

- Owszem - odpowiedziała kobieta. - A skąd pan wie?

- No cóż - rzekł baloniarz - wszystko, co pani powiedziała jest z merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym ciągu nie mam bladego pojęcia, co zrobić z tymi informacjami, a fakty są takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle mi pani nie pomogła, a w dodatku jestem przez panią jeszcze bardziej spóźniony.

- A pan jest z pewnością dyrektorem? - stwierdziła kobieta.

- Niesamowite!!! Faktycznie jestem dyrektorem... - odparł mężczyzna. - Skąd pani o tym wiedziała?

- No cóż... Nie wie pan, gdzie pan jest, nie wie, dokąd zmierza, osiągnął pan tę pozycję, zużywając dużo powietrza, złożył obietnicę, której nie jest pan w stanie dotrzymać i oczekuje pan od ludzi, którzy znajdą się niżej, że rozwiążą za pana problemy. Poza tym znajduje się pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką sam się wpędził, ale uważa pan, że to moja wina".

Śmieszne, ale prawdziwe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz