Czas przecieka mi przez palce. Nie wiem gdzie uciekają te wszystkie tygodnie, dni nawet minuty. Dopiero co przygotowywałam się do świąt, do pierwszej w nocy stałyśmy z mamą nad stolnicą lepiąc pierogi i uszka (żeby były swoje i żeby było dużo ;-)), dopiero co była wigilia i dwa świąteczne dni. A tu nie dość, że minęły już święta to jeszcze cały wolny tydzień.
Co do świąt to minęły całkiem spokojnie i sympatycznie. Zaliczyliśmy najpierw wigilię u teściowej, potem wigilię u mojej mamy i u niej zostaliśmy do drugiego dnia świąt. Sylwester na "domówce" u znajomych.
A dzisiaj znowu siedzę sama. R. w Warszawie, wróci chyba w środę. Jutro w planach babski wieczór z P.
Aha, mamy dylemat z wyborem lokalu na weselny obiad. Cztery i opcje, z których każda ma coś, czego nie ma inna, a do podjęcia ostatecznej decyzji coraz mniej czasu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz